Dźgnął 39-latkę nożem do ziemniaków w szyję, bo na niego doniosła na policję

Gdy polała się krew kobieta zaczęła uciekać, ale to nie ostudziło zapędów sprawcy. Dopadł ją i katował. Zaatakowana cudem uszła z życiem. Jak nóż znalazł się w kieszeni 28-latka? Mężczyzna twierdzi, że w Ozimku, gdzie rozegrał się dramat, jest tak niebezpiecznie, że zabierał go, by się bronić.

 

Poszło o donos na policję

- Pamiętam jak przez mgłę, że siedzieliśmy z Izabelą. Wcześniej piłem alkohol. Przez cały dzień pękło kilka butelek – mówił przed Sądem Okręgowym w Opolu 28-letni Krzysztofa K., gdzie w środę (13 listopada) ruszył jego proces. Mężczyzna odpowiada za usiłowanie zabójstwa. Przyznał, że ugodził znajomą nożem. – Coś się we mnie odpaliło. Nie myślałem, że byłbym zdolny do takiego czynu. Nie chciałem zabić - przekonywał.

Do zdarzenia doszło 26 kwietnia 2024 roku w Ozimku. Oskarżony i 39-letnia Izabela, czyli jego późniejsza ofiara, znali się. Wielokrotnie spędzali wspólnie czas pijąc alkohol i grając w karty. Wiele wskazuje na to, że przyczyn dramatu trzeba szukać właśnie w jednym z takich spotkań. Pięć dni wcześniej Krzysztof, Izabela i ich wspólny znajomy grali w karty na ławce w parku. Gdy kobieta poszła do toalety, zniknął zostawiony przez nią telefon. Z aktu oskarżenia wynika, że Krzysztof K., w zamian za oddanie telefonu, domagał się pieniędzy. Początkowo 300 złotych, ale w kolejnych dniach był skłonny się targować. Poszkodowana chciała mu nawet zapłacić, ale miała za mało pieniędzy. W końcu straciła cierpliwość i zgłosiła kradzież policji. 28-latek – już po tym zgłoszeniu – pokazał znajomej, że telefon był ukryty w konarze drzewa. Domagał się, by wycofała złożone zawiadomienie.

- Podczas kolejnego spotkania ponownie padło pytanie, czy Izabela G. wycofała zawiadomienie do organów ścigania. Pokrzywdzona uśmiechnęła się, co spowodowało wybuch agresji ze strony sprawcy. Wyjął z kieszeni nóż, który miał wcześniej przygotowany i ugodził ją w szyję – relacjonowała prokurator Agnieszka Ziobrowska z Prokuratury Rejonowej w Opolu.

Krzysztof K. zadał cios zabranym z domu, niewielkim nożem, takim, jakim gospodynie obierają ziemniaki. Chwilę wcześniej namówił Izabelę na wspólną partyjkę w karty.

– W pewnym momencie podszedł do mnie, złapał mnie za włosy i powiedział, że teraz pożałuję. Nie poczułam nawet, gdy wbił mi ten nóż w szyję i pociągnął. Zrobiło mi się gorąco na szyi. Dotknęłam i zobaczyłam krew. Wtedy odepchnęłam go i zaczęłam uciekać – relacjonowała przed sądem zaatakowana. – Krzysztof biegł za mną. Podstawił mi nogę. Przewróciłam się, a on zaczął mnie okładać pięściami po twarzy i po głowie. Zaczęłam krzyczeć, a wtedy on butem nadepnął mi na twarz.

Zaatakowana przeżyła tylko dlatego, że zdołała uciec. Na sali rozpraw mówiła, że do dziś nie wie, skąd znalazła w sobie tyle siły. W szpitalu spędziła 5 dni. Sprawca po zdarzeniu poszedł do mieszkania rodziców i powiedział, że zabił kobietę. Bliscy zdecydowali, że trzeba zawiadomić policję. To oni zresztą zaprowadzili go na komisariat.

28-latek zarzeka się, że nie planował zabić

- Nóż noszę dla samoobrony, bo ciągle coś się dzieje – mówił przed prokuratorem. – Teraz w Ozimku to sami kryminaliści. Strach chodzić po ulicach nocą. Tego dnia wziąłem nóż przypadkowo. Nie wiedziałem, że idę na spotkanie z Izabelą.

Krzysztof K. odpowiada również za kradzież telefonu, wartego tysiąc złotych, co miało być przyczyną nieporozumienia zakończonego dramatem. Do tego zarzutu jednak się nie przyznaje.

Jednym ze świadków w sprawie miał być ojciec 28-latka. Gdy w środę jego syn był wprowadzany w kajdanach na salę rozpraw, mężczyzna drżał, nie potrafiąc powstrzymać emocji. Ostatecznie jego stan pogorszył się na tyle, że karetką został przewieziony do szpitala.

 

Źródło: Nowa Trybuna Opolska.